Zasadniczo jestem raczej przeciwniczką konfrontacji
jako metody rozwiązywania sporów w zespole.
Pewnie dlatego, że dominuje u mnie kolor zielony
Ale nie tylko!
Doświadczenie mi mówi, że są metody skuteczniejsze.
Nie możemy tracić z oczu tego co najważniejsze,
czyli zespołu!
Po pierwsze w razie konfliktu, niezgodności
– mamy co najmniej dwie strony.
Zdeklarowane i okopane na barykadach.
Konfrontacja, szczególnie bez zbadania tematu
przyniesie eskalację!
Umocnienie w przekonaniach!
A nawet jeśli chwilowo problem rozwiążemy,
to ktoś będzie przegrany a ktoś wygrany.
W dłuższej perspektywie strony się zantagonizują, a wtedy
możemy zapomnieć o współpracy, zaufaniu i relacjach.
Manager, musi znać zespół
i nie może kierować się opiniami oraz interpretacjami!
Fakty!
Nie ma faktów bez poznania wersji każdej ze stron!
Oraz zespołu, bo nic nie dzieje się w próżni.
w 4 oczy
poufność
bezpieczna atmosfera
bez tezy
Już na tym etapie prawie zawsze okazuje się, że
”sowy nie są tym czym się wydają”*
Dalsze działania uzależniamy od tego
co usłyszymy?!
A gwarantuję, że usłyszymy coś nieoczywistego,
zaskakującego,
zmieniającego perspektywę
Od takich dociekań zaczynam często pracę budowania zespołu.
Od poznania perspektywy!
Z zewnątrz widać więcej.
Każdy jest dla mnie potencjałem!
Nie mam relacji z zespołem, oddzielam problem od ludzi ,a napotkane blokady są tylko blokadami /bez osobistych wycieczek/
Nie biorę za pewnik i nie mam opinii na temat.
Dlatego ten proces jest skuteczniejszy!
* cytat z „Twin Peaks”
A może mam tu zwolenników konfrontacji?
Chętnie poznam inny punkt widzenia
Dobrego weekendu
Kama
Foto @Kamila Kamińska-Skórska