Wprowadzasz zmianę i masz nadzieję, że wszystko pójdzie gładko? Bezproblemowo?
Lepiej załóż, że będą problemy.
„Co jest na dziś dla Pana największym wyzwaniem w pracy?
Że jak sam nie zrobię, to nie jest zrobione dobrze. I zawsze muszę poprawić”
Też tak masz?
Jeżeli, napędza cię driver bądź doskonały (AT), albo jesteś kolorem niebieskim (DISC), to przygoda z błędami zespołu, jest dla Ciebie doświadczeniem z tych bardziej trudnych.
A nie da się wprowadzić nowego, zupełnie bez strat i pomyłek.
Bez względu na to, czy wprowadzasz nową procedurę, program czy managera?
Pisałam niedawno o zmianie , że ludzie generalnie są przeciw. Powodów jest wiele, od strachu, przez wygodę, aż do obawy, że nie dam rady.
Dlatego, tym bardziej zachęcam do dmuchania w skrzydła innowatorom.
To te niecałe ponad 2,5 %.
Podlewanie entuzjazmu wczesnych adaptatorów 13,5%.*
Jak najmniej wytykania błędów. Zamiast tego chwalenie już za podjęcie próby.
Gdy manager miał problem i rwał się do poprawiania, zaproponowałam, żeby za każdym razem zadał sobie pytanie:
co się stanie najgorszego jeśli tego nie zrobię?
Paluszki swędzą …ale naprawdę warto dać im inne zajęcie.
Np. poklepanie po plecach. Świetnie, że spróbowałeś, dobra robota.
A co jeśli zrobisz sam?
Samodzielność – działasz przeciwskutecznie.
Brak chętnych do próbowania.
Dłuższy proces. Albo zmiana się nie przyjmie bo nie będzie wdrażana.
A jak Ty reagujesz na błędy zespołu czy to w zmianie, czy na co dzień?
*Model Everetta Rogersa 🙂